W środę 7 maja 2025 roku dotarła do nas smutna wiadomość — zmarł DJ Hazel, czyli Michał Orzechowski, jedna z ikon polskiej sceny klubowej. Artysta miał 44 lata. Jego ciało odnaleziono w samochodzie zaparkowanym nad jeziorem w Skępem (woj. kujawsko-pomorskie). Okoliczności śmierci są obecnie wyjaśniane przez policję i prokuraturę.
DJ Hazel był postacią niezwykle barwną i rozpoznawalną. Jego kariera rozpoczęła się pod koniec lat 90., a już kilka lat później stał się jednym z najbardziej znanych DJ-ów w Polsce. Wielu fanów kojarzy go z klubami Ekwador w Manieczkach i Omen w Płośnicy, gdzie jego sety przyciągały tłumy miłośników muzyki elektronicznej.
Michał Orzechowski od dziecka był związany z muzyką – ukończył szkołę muzyczną, grał na klarnecie i pianinie, a jego wykształcenie muzyczne przekładało się na wyjątkową precyzję w miksowaniu i produkcji. W 2001 roku reprezentował Polskę na Mistrzostwach Europy DJ-ów w Niemczech, gdzie zdobył tytuł wicemistrza kontynentu.
Wielką popularność przyniósł mu utwór „I Love Poland”, który osiągnął milionowe wyświetlenia w serwisach streamingowych. Hazel nie bał się eksperymentów — jednym z jego głośniejszych występów był ten z Pawbeats Orchestra podczas Przystanku Woodstock, gdzie połączył muzykę klubową z aranżacją symfoniczną.
Tak, Hazela żegnają polscy artyści
Jego śmierć poruszyła fanów i przedstawicieli branży muzycznej. W sieci pojawiają się liczne wpisy wspomnieniowe, pełne wdzięczności za twórczość Hazela i jego wpływ na rozwój polskiej sceny klubowej. Wielu podkreślało, że był nie tylko znakomitym DJ-em, ale też człowiekiem o wielkim sercu i ogromnym dystansie do siebie.
DJ Hazel pozostawił po sobie dziedzictwo, które trudno będzie zastąpić. Był artystą bezkompromisowym, który przez ponad dwie dekady kształtował brzmienie klubowej Polski. Dla wielu młodych DJ-ów był inspiracją — nie tylko ze względu na talent, ale także na energię i pasję, z jaką podchodził do muzyki.